120 przygód Koziołka Matołka - analiza i interpretacja (2025)

Analiza i interpretacja wiersza Kornela Makuszyńskiego „120 przygód koziołka Matołka”. Poznaj informacje o epoce międzywojniai biografię poety wWikipedii.

lp.tekststreszczenie1Wszystkie mądre polskie kozy,
By je zliczyć, nie mam siły!
Na naradę się zebrały
I rzecz taką uchwaliły:Wszystkie polskie kozy zebrały się na naradę i uchwaliły,2„W sławnym mieście Pacanowie
Tacy sprytni są kowale,
Że umieją podkuć kozy,
By chodziły w pełnej chwale.że w Pacanowie są sprytni kowale podkuwające kozy, aby lepiej wyglądały.3Przeto koza albo kozioł,
Jakaś bardzo mądra głowa,
Aby podkuć się na próbę,
Musi pójść do Pacanowa.Dlatego należy wysłać do Pacanowa kogoś na próbę.4A gdy wróci ten wędrowiec,
Już podkuty, ale zdrowy,
Wszystkie kozy się dowiedzą,
Czy to dobrze mieć podkowy.”Gdy wróci i będzie zdrowy, przekaże swoje wrażenia innym kozom.5„Kto ten dzielny? Kto się zgłasza?”
Ja! – zakrzyknął w głos koziołek.
Miał maleńką, piękną bródkę,
A wołano nań: Matołek.Na pytanie, kto by chciał zgłosić się na ochotnik, zgłosił się koziołek. którego nazywano Matołek.6Czule żegnał go ród kozi,
Mama i sędziwy tata,
A Matołek wziął tobołek
I wędruje na kraj świata.Pożegnał się z bliskimi i ruszył w świat, zabierając tobołek.7Kiedy znalazł się na drodze,
Po raz pierwszy na wolności,
Skoczył w górę nasz koziołek,
Aby rozprostować kości.Na drodze za miastem skoczył w górę, aby rozprostować kości.8Nagle ujrzał dwa zające,
Więc zapytał: – „Proszę panów,
Może mi panowie wskażą,
Gdzie to miasto jest Pacanów?”Napotkane dwa zające zapytał czy nie wiedzą, gdzie jest miasto Pacanów?9Rzekł mu jeden: – „Idź przed siebie,
Trochę w prawo, trochę w lewo,
Przepłyń morze, przeskocz góry,
Aż napotkasz uschłe drzewo.”W odpowiedzi usłyszał, że ma iść w prawo, lewo, przepłynąć morze, przeskoczyć góry, aby zobaczyć uschnięte drzewo.10Nagle przerwał i zakrzyknął:
Niech ratuje się, kto zając!
A koziołek smyk na drzewo,
Przed psem strasznym uciekając,Zobaczywszy psa, zając krzyknął, aby uciekać. Koziołek wskoczył na drzewo.11„Złaź natychmiast z mego brzucha”
Woła drzewo w wielkim gniewie.
„Nie masz prawa, śmieszna kozo,
Po szanownym łazić drzewie.Drzewo okrzyczało Matołka, aby z niego zszedł,12Zawołało wiatr na pomoc
I zatrzęsło się z łopotem,
Tak że spadło trochę liści,
A koziołek zaraz potem.a potem wiatr zatrząsł drzewem. Spadło kilka liści i koziołek.13„Aj! Aj!” – wrzasnął, choć pod drzewem
Złego już nie było zwierza,
Lecz tymczasem jeż przydreptał
A koziołek spadł na jeża.Niestety, koziołek spadł na jeża, raniąc sobie zadek.14Beknął głośno siedem razy,
Skoczył, jakby opętany,
A siąść nie mógł, bo w tym miejscu
Miał bolesne bardzo rany.Zabeczał żałośnie siedem razy.15Jeż Igiełka rzekł mu na to:
„Czemu krzyczysz? To się zdarza!
Czyś ty jabłko, by spaść z drzewa?
Teraz biegnij do lekarza!Jeż Igiełka zdziwił się, że spadł koziołek zamiast jabłek. Skierował koziołka do lekarza.16Niedźwiedź zawsze jest lekarzem,
Z pokolenia w pokolenie,
Zbadał rany, potem mruknął :
Dam ci coś na przeczyszczenie.W ten sposób Matołek znalazł się u niedźwiedzia, który był lekarzem i chciał zapisać mu coś na przeczyszczenie.17„Nigdy!” – krzyknął nań koziołek,
Wolę już najsroższe bóle!
Na stół skoczył, stłukł kałamarz
I przez okno smyk! na pole…Koziołek ze strachu wskoczył na stół a stamtąd przez okno na pole.18Właśnie pasły się cielęta
Na zielonym brzegu Wisły.
Z wielkim się rozbiegły krzykiem:
Kozioł wariat! Stracił zmysły!Przestraszył swoich zachowaniem pasące się tam cielęta.19On zaś poszedł poprzez pola.
W krąg kraina bardzo pusta,
Nagle, gdy był bardzo głodny,
Szepnął cicho: – „Ach, kapusta!”Wpadł na pole kapusty i poczuł głód.20Głowy stały tak w szeregu,
Jakby za żołnierzem żołnierz.
Nasz koziołek zaczął ucztę,
Wtem ktoś chwyta go za kołnierz.Zaczął jeść, ale ktoś złapał go za kołnierz.21„Tuś mi, bratku, capie młody!”
Wołał stróż, co wyszedł z cienia.
„Nie oglądaj się, idź prosto,
Do więzienia! Do więzieniaBył to stróż. Zabrał koziołka do więzienia.22Przyszedł sędzia i rozkazał,
By zakuli go w kajdany,
I w komórce bardzo ciemnej
Kazał przykuć go do ściany.Sędzia kazał przykuć go do ściany w ciemnej komórce.23Siedzi biedny nasz koziołek
I nie może ruszyć łapą,
Jęczy tylko i wciąż płacze:
Żegnaj, mamo, żegnaj, papo!”Koziołek był rozżalony i pojękując zaczął żegnać się z rodzicami.24W nocy przyszli rozbójnicy,
Wygrzebali ziemię kołkiem
I na plecach swych unieśli
Tę komórkę wraz z Matołkiem.Nocą przyszli złodzieje. Ukradli komórkę razem z Matołkiem.25Do ciemnego zaszli lasu,
Patrzą, co tam jest w komorze!
Nagle strasznie zakrzyknęli:
Diabeł! Ratuj się kto może!W ciemnym lesie złodzieje otworzyli komórkę i przestraszyli się, myśląc, że w środku jest diabeł.26„Stójcie, stójcie!” – kozioł woła
„Uwolnijcie mnie z powroza,
Ja nie jestem żaden diabeł,
Moja mama była koza!Nie pomogły wyjaśnienia koziołka, zbóje uciekli.27Lecz po zbójcach nie ma śladu,
Bo uciekli, gdzie pieprz rośnie,
A koziołek został w lesie,
Pobekując wciąż żałośnie.Koziołek beczał żałośnie.28Bekiem zbudził czarownicę,
Bardzo straszną babę Jędzę,
Co dziewczynek złote włosy
Jak na krosnach tka jak przędzę.Obudził czarownicę, która potrafiła tkać włosy dziewczęce niczym przędzę.29Przyszła, patrzy i wciąż cmoka,
Potem rzecze: – „Coś, kochanie,
Jesteś mi zanadto chudy,
Ale zjem cię na śniadanie!”Przyszła, spojrzała na Matołka i stwierdziła, że zje go na śniadanie.30A on na to: – „Zdejm łańcuchy,
A ja za to cię z ochotą
Poprowadzą tam, gdzie leżą
Wielkie skarby, srebro, złoto!”Koziołek obiecał czarownicy, że pokaże jej, gdzie widział skarby, jeśli uwolni go od łańcuchów.31Wiedzie potem czarownicę
Przez las stary, przez las młody,
Aż oboje tam przybyli,
Gdzie są wielkie, czarne wody.Zgodziła się i zaszli nad czarną wodę.32Kazał stanąć jej nad brzegiem
I na chwilę zamknąć oczy.
Baba stoi, a koziołek
Jak nie beknie! Jak nie skoczy!Koziołek kazał jej zamknąć oczy.33Tak ją bodnął w brzuch rogami,
Wedle dawnej koziej mody,
Że fiknęła siedem razy
I jak kamień bęc do wody!Następnie uderzył ją mocno rogami, wrzucając do wody.34„Hulaj, koza!” – rad zawołał,
Potem pobiegł do jej chaty
I uwolnił troje dziatek,
Co płakały spoza kraty.Wrócił do chaty czarownicy, aby uwolnić troje dzieci, które tam więziła.35Dwie dziewczynki, jeden chłopczyk,
Uklęknąwszy w chaty progu,
Ślicznie razem zaśpiewali,
Aby podziękować Bogu.Dwie dziewczynki i chłopiec zaśpiewali piosenkę, dziękując Bogu za uratowane życie.36Potem razem szli z koziołkiem
Aż do czarnych lasów skraju,
Dzieci poszły w kraj daleki,
A on został na rozstaju.Doszli później daleko do skraju czarnych lasów i rozstali się.37Spotkał kaczkę; pięknie wita:
„Babcia pani pewnie zdrowa?
Może pani mi odpowie,
Jak stąd iść do Pacanowa?Spotkaną kaczkę zapytał, jak dojść do Pacanowa?38„Kwa! kwa!” – kaczka wrzaśnie na to,
Czyniąc w wodzie wiele plusku.
Nie rozumiem! – rzekł koziołek,
To zapewne po francuskuNie zrozumiała pytania.39Noc zleciała, jak kruk czarna,
A koziołek smutno kroczy,
Ledwie długą widzi drogę,
Biedne wypatruje oczy,Zapadła noc i koziołek tracił wzrok.40Co to?! Co to?! Z wielką wrzawą
Smok potężny drogą leci,
Dwoje oczu ma na przedzie
I straszliwie nimi świeci.W pewnej chwili wydało mu się, że widzi pędzącego drogą smoka ze świecącymi oczami.41Lecz koziołek nasz odważnie
Stanął pośród czarnej drogi!
Może zginie, ale przedtem
Chce potwora wziąć na rogi.Stanął gotowy do walki ze smokiem.42Ten uderzył go żelazem,
Które miał na paszczy przedzie.
Kozioł fiknął, wzleciał w górę,
Potem miękko spadł i – jedzie.Uderzyło w niego auto aż fiknął i wpadł do środka.43Nagle stanął wóz żelazny,
A tłum wielki w głos wykrzyka:
„Koza! Koza! Łapcie kozę!
Zawołajcie tu rzeźnika!Byli tam ludzie, którzy chcieli zabić koziołka. Zaczęli szukać rzeźnika.44Wielki strach padł na koziołka,
Wszystkie zebrał w sobie moce,
Skoczył i uciekał pędem,
Przez trzy dni i przez trzy noce.Bardzo się przestraszył. Uciekał pędem przez trzy dni i noce.45Głodny bardzo, szukał długo,
Czy się czego zjeść nie udał
Aż zobaczył wiewióreczkę,
Co jak płomień była ruda.Był głodny, gdy spotkał rudą wiewiórkę.46„Daj mi zjeść co, dobra pani!”
A wiewiórka: – „Bardzo proszę,
Mam na sprzedaż sześć orzechów,
Ale zapłać mi trzy grosze.”Chciała sprzedać mu sześć orzechów za trzy grosze.47„Skąd je wezmę, nieszczęśliwy,
Widzisz przecie, żem jest w nędzy!”
Wtem zobaczył Stracha w polu;
Może pan mi da pieniędzy?Zapytał stracha na wróble stojącego w polu czy nie mógłby pożyczyć mu pieniędzy?48Strach na wróble zdjął kapelusz,
Bardzo mu się pięknie kłania
I powiada: – „Smutne czasy.
Ja też jestem bez śniadania.”Strach ukłonił się i z przykrością stwierdził, że też nie jadł śniadania.49Przyszedł do jednego miasta,
Gdzie wydano prawo nowe:
„Kto by z brodą wszedł na rynek,
Temu zaraz utną głowę!Gdy przyszedł do jednego miasta, nie wiedział, że posiadanie brody jest tam karane śmiercią.50Napis taki był na bramie,
Kozioł patrzył weń ciekawie,
Ale że nie umiał czytać,
Nic nie wiedział o tym prawie.Nie przeczytał tej informacji na ogłoszeniu, gdyż nie umiał czytać.51Więc schwytali go od razu,
Wnet go na stracenie wiodą,
I odcięli mu głowiną
Razem z piękną bardzo brodą.Złapano koziołka i ścięto mu głowę razem z brodą.52Leży biedak już bez ducha,
Wtem poczciwy szewc nadchodzi.
Spojrzał, westchnął i powiada:
Pewnie brodą miał dobrodziej!Leżącym bez ruchu zainteresował się przechodzący tamtędy szewc.53Bardzo zacny był to człowiek,
Więc choć to nie było łatwo,
Przyszył głowę do tułowia
Bardzo mocną, szewską dratwą.Przyszył biedakowi z powrotem głowę do tułowia.54Ożył kozioł, beknął rzewnie,
Potem szewca wziął w uściski,
Szewc do domu go zaprosił,
A tam z jednej jedli miski.Matołek ożył, poszedł do domu szewca, gdzie się posilił.55Gdy odpoczął, poszedł dalej.
Aż tu wszystkim herold głosi,
Że bal będzie u królewny,
Najjaśniejszej, pięknej Zosi.Po odpoczynku ruszył w dalszą drogę. Usłyszał jednak ogłoszenie herolda o balu u królewny Zosi.56A kto z gości na tym balu
Najpiękniejszą pieśń zaśpiewa,
Będzie królem i dostanie
Berło ze złotego drzewa.Kto na balu najpiękniej zaśpiewa, zostanie królem i otrzyma berło ze złotego drzewa.57„Będę królem!” – krzyknął kozioł,
Śpiewam piękniej niż słowiki!
I czym prędzej zaplótł brodę
W bardzo zgrabne warkoczyki.Koziołek postanowił wziąć udział w konkursie śpiewania, uważając siebie za świetnego pieśniarza.58Każdy cudne śpiewał pieśni,
Czy bogaty, czy ubogi,
Lecz gdy nasz Koziołek beknął,
Wszyscy w krzyk i dalej w nogi!Gdy zaczął śpiewać jako kolejny uczestnik, wszyscy uciekali przerażeni.59„Ach, ty trąbo jerychońska!”
Tak królewna gniewna rzecze.
Niech go kucharz stąd zabierze
I na rożnie wnet upiecze!”Zdenerwowana królowa kazała wziąć go kucharzowi na rożen.60Straszną byłby zginął śmiercią,
Ale patrzcie! Kozioł zmyka,
Bo gdy kucharz w ogień dmuchał,
On się przebrał za kuchcika.Gdy kucharz rozpalał piec, koziołek przebrał się za kuchcika i uciekł z dworu.61Gdy tak zmyka w białym stroju,
Ktoś go chwycił na zakręcie
I zawołał: – „Chodź, mój miły!
Będziesz kuchtą na okręcie!”Podczas ucieczki ktoś porwał go na okręt, aby pełnił funkcję kucharza.62Gdy uwarzył pierwszy obiad,
Wszyscy w krzyk, i miast zapłaty
za wyborne gotowanie
Wsadzili go do armaty.Już po pierwszym obiedzie zgotowanym przez Matołka wsadzono go do armaty.63Jak nie huknie! Jak nie fuknie!
A koziołek nasz, niebożę,
Długo leciał przez powietrze
I po czterech dniach wpadł w morze.Wystrzelony z niej leciał cztery dni aż wpadł do morza.64Spadł na małą czarną wyspę
I odetchnął odrobiną.
Nagle wyspa się zachwiała
I zanurza się w głębinę.Wylądował na czarnej wyspie i chwilkę odpoczął, gdy ta zaczęła tonąć.65Dziw nad dziwy! Straszne rzeczy!
Lecz wy rozumiecie chyba,
Że Matołek, co miał pecha,
Prosto spadł na wieloryba.Okazało się, iż to nie na wyspę spadł koziołek, ale na wieloryba.66Parsknął biedak, bowiem w morzu
Woda jest okropnie słona,
A on skąpał się w niej cały,
Od swej brody do ogona.Teraz wpadając do morza, cały się zamoczył.67Wtedy słońce pociemniało,
Jakby je zakryła chmura,
Bo to leciał ptak straszliwy,
Co się zwał „Skrzydlata Góra”.Wtedy niebo pociemniało i nadleciał straszny ptak „Skrzydlata Góra”.68Ryknął, jakby lew zaryczał,
Porwał kozła w swoje szpony
I biednego syna kozy
Gdzieś w nieznane poniósł strony.Porwał kozła i uniósł w nieznane strony.69Leci, leci, leci, leci,
Aż doleciał do księżyca!
Już go pożreć chce łapczywie,
Gdy wtem miga błyskawica.Dolecieli do księżyca. Gdy ptak miał go pożreć, rozległ się błysk.70Polski szlachcic z szablą bieży,
Krzykiem wielkim siejąc grozę:
„Jakim prawem, krwawy zbójco
Chcesz tą polską pożreć kozę!W obronie Matołka stanął szlachcic.71„Ja tu jestem, pan Twardowski
Co ci nie da zjeść biedaka!”
Gdy to straszny ptak usłyszał,
Między chmury dał drapaka!Przedstawił się jako Twardowski a na dźwięk jego nazwiska ptak uciekł.72Szlachcic w śmiech, a potem rzecze
„Że gościnność mam w zwyczaju,
Usiądź waść i opowiadaj,
Co tam w polskim słychać kraju!Zaprosił koziołka do stołu i prosił o opowieści z Polski.73Gadał kozioł, to co wiedział,
Potem zaś dziękował szczerze,
A Twardowski poweselał,
Na to miłe patrząc zwierzę.Ten opowiedział wszystko, co wiedział. Twardowski poweselał.74Rzekł mu potem: – „Dziś na ziemię
Będą złote spadać gwiazdy.
Siądź na jedną, jeśli Wasze
takiej się, nie boisz jazdy!”W nagrodę szlachcic polecił mu wsiąść na jedną z gwiazd mającą zlecieć na ziemię.75„Raz śmierć kozie!” – kozioł wrzasnął,
Widząc gwiazdę spadającą.
Skoczył śmiało i już leci,
Tylko bardzo mu gorąco.Matołek nie wahał się i poleciał.76Leciał prawie przez trzy lata,
Wciąż się złotą żywiąc trawą,
Aż nareszcie gwiazda woła:
Teraz lecim nad Warszawą!Podróż trwała trzy lata. Koziołek przez ten czas pożywiał się złotą trawą. Gwiazda poinformowała go, gdy przelatywali nad Warszawą.77Znowu leci, iskry sypie,
Gdy wtem wody się rozprysły
I gwiazdeczka o północy
Wpadła z kozłem wprost do WisłySpadli razem do Wisły.78Beknął kozioł, zanurzony
W zimne fale aż pod brodą,
I narzeka: – „Czym ja kaczka,
Aby ciągle spadać w wodę!”Narzekał koziołek na ciągłe upadki do wody, bo przecież nie jest kaczką.79Na brzeg z wielkim wylazł trudem,
Przez piaszczyste brnie nasypy
I powiada: – „Ej, Matołku,
Żebyś ty nie dostał grypy!”Wdrapał się na brzeg.80Kiedy wreszcie świt rozbłysnął,
Kozioł, zziębły i rozżalon,
Widzi, jak żołnierze gazem
Wielki nadymają balon.Zobaczył żołnierzy napełniających gazem balon.81„Poleć z nami!” – powiadają.
Polecimy ponad chmury!
Piękne dzięki! – rzekł Matołek,
Właśnie powróciłem z góry!Zachęcali go, aby z nimi poleciał. Koziołek jednak uciekł do lasu.82I w te pędy w las ucieka,
Bo to wiedział już dokładnie,
Że jest ładnie na księżycu,
Lecz na ziemi jeszcze ładniej.Wolał zostać na ziemi.83Bum! Bum! – nagle się rozlega
Przez leszczyny i przez łozy,
A on poczuł ból w tej stronie,
Gdzie ogonek mają kozy.Pech chciał, że między drzewami kryli się myśliwi, bo trwało polowanie. Dostał kulkę w zadek.84„Gwałtu! Tu jest polowanie
I na śmierć mnie zastrzelili!”
Jęknął kozioł i ze strachu
Ubiegł więcej niż pół mili.Przerażony biegł kilkaset metrów.85Ciemno stało się na świecie,
Wielka burza przeszła blisko,
A gdy ścichła, z gęstwy lasu
Wyskoczyło złe wilczysko.Zagrzmiała burza, a gdy się uspokoiło, z lasu wyskoczył wilk.86„Śmierć mnie czeka w paszczy wilka!”
Nasz Matołek rzewnie jęczy,
Gdy wtem most przed sobą ujrzał,
Przeogromny, z cudnej tęczy.Uciekał przed nim, gdy zobaczył most z tęczy.87Skoczył na ten most wspaniały,
A wilk z miną ogłupiałą
Patrzy, jak koziołek dzielny
Pod niebieską mknie powałą!Wilk przypatrywał się temu.88Kiedy znalazł się na szczycie,
By nie skręcić sobie karku,
Przysiadł i tak zjechał na dół,
Jak kolejką w lunaparku.Ze szczytu koziołek zjechał jak kolejką w lunaparku.89Przebiegł tęczą przez pół świata,
Wykopyrtnął się w dolinach,
Spojrzał wkoło i zrozumiał,
Że się nagle znalazł w Chinach!Wylądował w Chinach.90Przez ryżowe bieży pola,
Przez herbaty mknie zagajnik,
Aż zobaczył taki pałac,
Jak porcelanowy czajnik.Z pól ryżowych dostał się do pałacu przypominającego wyglądem czajnik.91Rzekł do siebie: – „Po co, koźle,
W chińskie ty się sprawy mieszasz!”
Wtem za nogi strach go chwycił,
Bo się chiński zjawił cesarz.Pojawił się cesarz.92Rzekł łaskawie: – „Witaj, panie!
Choć masz jeszcze lata młode,
Mandarynem cię mianuję,
Bo masz bardzo piękną brodę!”Z powodu pięknej brody mianował Matołka mandarynem (wyższym urzędnikiem).93Już po chwili kozioł stąpa
Po pałacu, cudnie odzian,
A cesarza córka woła:
Ach, przystojny jest ten młodzian!Spacerował po pałacu, gdy córka cesarza pochwaliła jego urodę.94Potem cesarz tak rozkazał:
„Niech mu nikt nie daje jadła,
Aż ten chłopczyk się nauczy
Z chińskich liter abecadła!Cesarz rozkazał, aby nie karmić koziołka, dopóki nie nauczy się chińskiego abecadła.95„Jest tych znaków nie tak wiele,
Ze czterdzieści coś tysięcy,
Więc się krótko będzie uczył,
Sto lat może, lecz nie więcej!”Nauka miałaby trwać około stu lat, bo znaków do poznania miał około 40 tysięcy.96„Ratuj, mamo!” – jęknął kozioł,
Który był już mandarynem.
Znacznie gorsze to od śmierci,
Co wciąż goni za twym synem!”Koziołek załamał się.97Gdy się wszyscy spać pokładli,
Kozioł zdjął jedwabne szaty
I tajemnie się zagrzebał
W wielkim pudle od herbaty.Potajemnie zagrzebał się do pudła z herbatą.98Rano wzięły je Chińczyki,
Po niezmiernym nieśli kraju,
A w rok potem nasz koziołek
Był już w Indiach, aż w BombajuNiezauważony znalazł się w Indiach i Bombaju.99Tam poważny jeden kupiec
Odbił zręcznie wieko z pudła
A z herbaty wyskakuje
Postać smutna i wychudła.Tam znalazł go zgłodniałego i wychodzonego kupiec, rozpakowując pudło.100„Nim odpowiesz” – rzekł Matołek
„Wprzódy dobrze się zastanów
I objaśnij mnie łaskawie,
Czy to wreszcie jest Pacanów!Koziołek zapytał go, czy to jest Pacanów?101Ten zaś człowiek, co miał kolor
Jak chleb, kiedy się przypiecze,
Na twarz upadł i zawołał:
Sziwa riwa! Ecze pecze!Kupiec roześmiał się.102Tłum ogromny bieży, krzycząc:
Aja koza hindu teli!
Znaczy to: – „Tak pięknej kozy
Jeszcze w Indiach nie widzieli!”Zbiegli się ludzie i orzekli, że takiej pięknej kozy nie widzieli.103„Coś mi się to nie podoba!” –
Myśli kozioł zadziwiony.
Gdy wtem tłum z ogromnym wrzaskiem
Rozbiegł się we wszystkie strony.Matołek nabrał podejrzeń, gdy tłum rozbiegł się.104Patrzy, a to słoń pijany,
Na ognisty rum łakomy,
Bieży, trąbą drzewa łamie
I wywraca małe domy.Na placu pojawił się pijany słoń, łamiąc drzewa i burząc domy.105Dojrzał kozła i wykrzyka:
„Porzuciłem mego pana!
Siadaj na mnie i zmykajmy,
Będę w tobie miał kompana!Porzucił on swojego pana i zaprosił kozła, aby wsiadł na niego. Mieli uciekać razem.106Już po chwili kozioł siedział,
jakby na wysokiej wieży,
A słoń pędzi w las i trąbi:
Z drogi! Z drogi! Pan słoń bieży!Słoń rozpędził się a wszyscy uciekali z drogi.107Biegł przez wiele dni i nocy,
Kozioł nie czuł w sobie kości,
Więc gdy słoń na chwilą zasnął,
Zsunął się i smyk! w ciemności.Biegli tak wiele dni. Koziołek nie czuł kości i gdy słoń zasnął, uciekł.108Nadszedł ktoś, a kozioł pyta:
Gdzie ja jestem, dobry panie!
tamten grzecznie mu odpowie:
Jesteś pan w Afganistanie!Przybiegł do Afganistanu.109„Koniec ze mną” – myśli kozioł,
Bo już moja dola taka!
Wtem przypadkiem, gdzieś pod niebem,
Stalowego ujrzał ptaka.Załamany zauważył stalowego ptaka.110Własnym oczom nie dowierza:
„Czy gorączkę mam, czym chory!
Przecie na aeroplanie
Polskie widać stąd kolory!To był aeroplan, w dodatku miał polskie barwy.111Aeroplan usiadł pięknie,
Bardzo blisko, o stajanie.
Kozioł biegnie, woła, płacze:
Ratuj mnie pan, kapitanie!Zgłosił się do kapitana po ratunek.112Lotnik zaś, zdumiony wielce,
Oczom wierzyć swym nie może!
Śmieje się i tak powiada:
Skąd tu wziąłeś się, niebożę!Ten wydał się zdziwiony i rozbawiony.113Gdy mu kozioł opowiedział,
Jak wędruje nadaremno,
Ulitował się kapitan
I powiada: „Siadaj ze mną!”Po wysłuchaniu opowieści o przygodach Matołka postanowił mu pomóc.114Frunął w górę ptak stalowy,
Leciał, leciał w zachód krwawy,
A po kilku dniach niebieskich
Zdrowo przybył do Warszawy.Po kilku dniach wylądowali w Warszawie.115Do nas przyszedł biedny kozioł,
Wyrwał siwy włos z swej brody,
I serdecznie popłakując,
Opowiedział swe przygody.Koziołek wrócił do swego stada z siwym włosem w brodzie. Opowiedział zebranym kozom przygody, jakie go spotkały.116A nam też się płakać chciało,
Przeto, widząc go w boleści,
Prosiliśmy, by zjadł obiad
I używał, co się zmieści!Poczęstowano go obiadem i zaproszono na odpoczynek.117A on na to – „Chciałbym bardzo,
Lecz odpocząć tu nie mogę.
Muszę szukać Pacanowa
I w tej chwili idę w drogę!”Nie chciał zostać, gdyż musiał ruszać do Pacanowa.118Więc pożegnał nas serdecznie
I znów poszedł, biedaczysko,
Po szerokim szukać świecie
Tego, co jest bardzo blisko.Pożegnał się i szukać w świecie tego, co jest bardzo blisko.119Straszne znowu przeżył dzieje,
Śmieszne, smutne, nie o wiary,
Tak, jak gdyby na koziołka
Ktoś potężne rzucił czary.Straszne znowu przeżył dzieje, śmieszne, smutne i niesamowite.120Mamy nowe wiadomości
I składamy je w swej teczce,
A za rok je opiszemy
W ślicznej jako ta, książeczce.Zostaną opisane w kolejnej książce, która ukaże się za rok.

Koziołek Matołek bawi dzieci i dorosłych od 1969 roku, zatem ponad pół wieku. Całe pokolenia wychowały się na komiksie i kreskówce z jego udziałem. Oglądano ją w szkołach, przedszkolach, a także w TVP jako dobranockę.

Zwykle rolą bajek jest pokazywanie świata dzieciom, jego piękna i postaw ludzkich, takie socjalizowanie, czyli przysposabianie do życia w grupie rówieśniczej. Czy losy Matołka spełniają te postulaty? Współcześnie można by go skojarzyć z kreskówkami Disneya, np. ze Strusiem Pędziwiatrem, gdyż ten biegnie przed siebie i nie potrafi się zatrzymać. Wciąż ucieka przed złym kojotem. Raczej nie pokazuje dzieciom świata.

Motyw misji, jaką ma spełnić koziołek też jest popularny. W bajce „Dawno temu w trawie” główny bohater, cherlawy i niepewny, mrówka, której mrowisko chętnie się pozbyło, wyrusza, aby zorganizować pomoc dla mrowiska przed pasożytującymi na nich konikami polnymi. Słowem wielu twórców nadało podobne do Matołka cechy swoich bohaterom, nie wspominając Forresta Gumpa, idioty o anielskiej duszy i nadludzkich cechach.

Dlaczego Makuszyński nazwał koziołka Matołkiem? Matoł to przecież ktoś głupi i ograniczony umysłowo. Już na wstępie określił więc główną cechę swojego bohatera, dyskredytując go w oczach czytelników. A może specjalnie odebrał mu rozum, aby po prostu uczynić z niego pretekst do pokazania…. właśnie, czego? Ponieważ gusta są różne i z nimi nie dyskutujemy, niech każdy samodzielnie powie, co mu się tej historii Koziołka podoba a co jest po prostu podejrzane lub naciągane? Jakie wartości można dzieciom wpajać dzięki tej bajce lub co nas najbardziej w niej wzrusza?

Na zakończenie pokazywania „wzburzonego oceanu przygód” nieszczęsnego w sumie koziołka Matołka czytamy strofę 118:

Jej przesłaniem jest poszukiwanie w życiu szczęścia, którego nie dostrzegamy. Jak to zmienić i dlaczego mimo wiedzy i mądrości każdy z nas prędzej czy później „łapie się na tym”, że „żałuje jakiejś decyzji”, bo gdyby zrobił to czy owo inaczej, byłby szczęśliwszy, przeżyłby jakąś przygodę lub życie pożyteczniej? Takie podejście do losu ma plusy i minusy. Minusem jest to, że wciąż jesteśmy niezadowoleni z siebie aż do depresji włącznie. Plusem są wyciągane wnioski, zdolność do resetowania różnych złych decyzji…

120 przygód Koziołka Matołka - analiza i interpretacja (2025)

References

Top Articles
Latest Posts
Recommended Articles
Article information

Author: Mr. See Jast

Last Updated:

Views: 5788

Rating: 4.4 / 5 (75 voted)

Reviews: 82% of readers found this page helpful

Author information

Name: Mr. See Jast

Birthday: 1999-07-30

Address: 8409 Megan Mountain, New Mathew, MT 44997-8193

Phone: +5023589614038

Job: Chief Executive

Hobby: Leather crafting, Flag Football, Candle making, Flying, Poi, Gunsmithing, Swimming

Introduction: My name is Mr. See Jast, I am a open, jolly, gorgeous, courageous, inexpensive, friendly, homely person who loves writing and wants to share my knowledge and understanding with you.